Lyrics
Nie wiem, czy chcę,
Ale muszę,
Choć nic nie muszę
Może nareszcie to z siebie wyduszę
Nieustające dni liczenie, Odstawienie,
Myślenie rani, niemyślenie, jak pogrążenie
Chciałabym tak odetchnąć pełną piersią, to złudzenie
Zamknięta w klatce analizuję pokurwienie.
Leżę i nie mogę wstać,
Nie chcę się bać...
Wreszcie wstaję, niepewnym krokiem przed siebie Idę,
Myślę, choć niepotrzebnie, robiąc sobie krzywdę,
Funkcjonuję, myśli blokuję, to mnie rujnuje.
Przetrwanie bywa całkiem proste, ciągle się udaje,
Szkoła, egzaminy, praca, generalnie się sprzedajesz,
Myślisz, że to przeciwności, tobie po złości,
Marynujesz się w tej bezsilności, a jednak,
Koniec końców triumfujesz, wstajesz, idziesz dalej,
A ja stoję w miejscu, krzyczę "tylko kurwa nie oszalej",
A może na to już za późno, a może wcale?
Podnoszę się z popiołów, słysząc "ty pedale"
Uwierz, mnie to nie boli, przyzwyczajenie
Jest jak balsam, co łagodzi każde cierpienie,
Szczerze? Mózg wypiera, serce rozdziera,
Nie umiem spojrzeć w lustro, kiedy nie mam eyelinera...
Nieustające dni liczenie, Odstawienie,
Myślenie rani, niemyślenie, jak pogrążenie
Chciałabym tak odetchnąć pełną piersią, to złudzenie
Zamknięta w klatce analizuję pokurwienie.
Leżę i nie mogę wstać.
I nie mogę...
Znowu wstaję, niepewnym krokiem przed siebie Idę,
Myślę, wciąż niepotrzebnie, robiąc sobie krzywdę,
Funkcjonuję, myśli nie blokuję, to mnie rujnuje.
Demony pożerają radość, choć się tyle bronię,
Widzisz uśmiech, którego nie ma, on tuszuje agonię.
Inaczej tego stanu nazwać się nie da,
Kiedy chcesz i nie chcesz, stajesz się kruchy jak kreda,
Ale, wszyscy myślą jak ci pomóc, nie pomagają,
Demon ryczy, usta zaciśnięte milczą, bliscy się starają,
Walczysz tak zaciekle, leki kurwa nic nie dają,
Ulegasz, może tego nie spaprają,
Jutro będzie lepiej, dzisiaj to przeczekam,
Umierałam tyle razy, a z tym jednym zwlekam,
Już nie możesz mi nic zrobić, przez palce przeciekam,
Chciałabym uciec, choć nie mogę, to wciąż uciekam.
Nieustające dni liczenie, Odstawienie,
Myślenie rani, niemyślenie, jak pogrążenie
Chciałabym tak odetchnąć pełną piersią, to złudzenie
Zamknięta w klatce swej analizuję pokurwienie.
Leżę i nie mogę wstać...
Wstaję, choć nie mogę stać, idę dalej,
Tam, gdzie nie będę się bać, ale
Wiem, że mogę sobie pomóc, choć nie pomagam,
Jutro pójdę dalej, dzisiaj leżę, w głowie bałagan...
Nie mogę wstać...
Writer(s): Adrian Kraweć, Arkadiusz Błach, Michal Madera
Lyrics powered by www.musixmatch.com